Dziewczyny, dziś coś dla tych z Was, które uwielbiają soczyste rumieńce z odrobinką blasku. Chcemy zaprezentować z bliska przepiękne róże Catrice Illuminating Blush, które są idealną propozycją na lato. Dostępne są w trzech bardzo uniwersalnych odcieniach i fundują przepiękny, naturalny efekt na skórze. Zapraszamy do dalszego czytania!
Róże przyciągają uwagę przede wszystkim, przepięknym tłoczeniem. Ich faktura prezentuje się niesamowicie, przyznajcie same. Aż żal używać, by nie naruszyć wzorku. Opakowania są plastikowe i przezroczyste, ze srebrną obwódką dookoła różu. Całość jest naprawdę solidna, nie jest to cienki plastik, który nie przeżyje drobnego upadku. Przetestowane na wysokościach.
Jedyną wadą jest fakt, że górne wieczko troszkę się rysuje. Zamknięcie jest na klik i chodzi bardzo dobrze, nie uszkodzimy więc różu nosząc go np. w torebce.
W gamie kolorystycznej znajdziemy trzy odcienie:
- 010 I Am Nuts About You, czyli zgaszony beżowy róż,
- 020 Coral Me Maybe, czyli soczysty koralowy róż,
- 030 Kiss Me Ken, czyli zgaszony róż z fioletowymi tonami,
Każdy róż zawiera dwa odcienie – jaśniejszy w środku i ciemniejszy na zewnątrz, co jest bardzo fajnym pomysłem. Są one w tej samej tonacji i łączą się w jedną, perfekcyjną całość. Illuminating Blush posiada bardzo aksamitną formułę. Gdy weźmiemy odrobinkę kosmetyku pomiędzy palce, poczujemy jak gładko pod nimi sunie. Nie ma tu grudek, czy grubych drobinek. Róże, owszem, posiadają je, ale są one bardzo drobne, delikatnie iskrzące i zapewniające na skórze jedynie subtelny połysk, a nie żaden dyskotekowy błysk. Ich wykończenie można określić jako perłowe, ale wiecie, takie bardzo eleganckie.
Róże Catrice mają bardzo przyjemną pigmentację, można ją określić jako „w sam raz”. Kolory są widoczne, ale nie są też nachalne, dzięki czemu nie narobimy sobie plam i nie uzyskamy efektu ruskiej lali. Bardzo ładnie się rozcierają i równomiernie rozkładają na skórze. Nie tworzą smug, czy prześwitów. Nie ma problemu z ich aplikacją i nawet niewprawiona ręka poradzi sobie z nimi bez problemu. Będą więc idealną propozycją dla początkujących dziewczyn, choć pasjonatki makijażu także je docenią.
Najlepiej aplikować je puchatym pędzelkiem, bo to on zapewnia najbardziej naturalny efekt. Dzięki niemu będziemy też miały większą kontrolę nad kosmetykiem i stopniowaniem koloru. Illuminating Blush bardzo dobrze do włosia pędzli się przyczepiają więc puchacz idealnie rozłoży je na skórze.
Warto też wspomnieć, że róże bez zarzutu współgrają z innymi kosmetykami – bronzerem, czy rozświetlaczem. Pięknie się z nimi łączą i nie odcinają się.
A co z trwałością? Tutaj także Catrice zasługuje na pochwały. Róże nałożone na puder trzymają się większość dnia, po jakichś 8 delikatnie blednie ich kolor, ale wciąż policzki pozostają podkreślone. Nie ścierają się, nie migrują, nie tworzą żadnych plam, czy prześwitów. Schodzą bardzo równomiernie i w naturalny sposób. Wiadomo, że u dziewczyn z cerą tłustą, trwałość będzie krótsza niż u posiadaczek cer normalnych.
Nie zauważyłyśmy, aby róże miały jakiś negatywny wpływ na cerę, nawet tę problemową i skłonną do zapychania. Mimo regularnego stosowania, nie pojawiają się żadne krostki, czy zaskórniki. Nie ma uczulenia, czy podrażnień.
Róże też są bardzo wydajne. Z tłoczenia nic nie ubyło, mimo iż są eksploatowane na co dzień. Z pewnością posłużą na lata.
Kosztują niewiele bo 16,99zł /5g. Kupicie je TUTAJ:
Zobaczcie jeszcze swatche poniżej, od lewej: 010,020,030.
Podsumowując, polecamy, zwłaszcza teraz, gdy chcecie lekko opalonej cerze dodać rumieńca i blasku. Choć to róże baardzo uniwersalne, zimą też prezentować będą się pięknie, niezależnie od rodzaju waszej tonacji i typu karnacji. Wyglądają ślicznie u bladzioszków, jak i u bardziej opalonych dziewczyn. Naprawdę warto.
Zapoznajcie się z całą ofertą Catrice TUTAJ i odwiedźcie kosmetykomania.pl
Nasze serca już skradły, a Wasze?